Kraków
Kujawy
Lubelszczyzna
Łódź
Podkarpackie
Podlasie
Pomorze Zachodnie
Poznań i Wielkopolska
Śląsk, Zagłębie i Jura
Świętokrzyskie
Trójmiasto i Pomorze
Warmia i Mazury
Warszawa
Wrocław i Dolny Śląsk
Zakopane i Podhale

Zagłosuj na swoją ulubioną restaurację

Słowo wstępu

Szymon Gatlik

Jeśli zapytacie Polaków o gastronomiczne skojarzenia ze Szczecinem, pewnie większość z nich odpowie: PAPRYKARZ! Rzeczywiście, choć to najnowsza, pochodząca raptem z lat 60. XX wieku tradycja, zamknięta w puszce lub słoiku rybna pasta z ryżem i pikantnymi przyprawami zasłużyła nawet na pomnik w szczecińskim porcie.

Sprowadzanie kulinariów Pomorza Zachodniego do paprykarza byłoby jednak dalece niestosowne. Region ten to przede wszystkim ogromne bogactwo ryb, od wieków wykorzystywane przez tutejszych rybaków i wędkarzy (wiecie, że szczecińskie bulwary to jedna z najlepszych w Europie miejscówek do złowienia sandacza?). Sprzyja temu położenie, dogodne zarówno dla bałtyckich połowów śledzi, szprotek, czy – niegdyś powszechnych, dziś coraz rzadszych – łososi i dorszy, jak i słodkowodnych ryb z Zalewu Szczecińskiego i okolicznych jezior. Dawne książki kucharskie obfi tują zatem w rybne przepisy, jak karp w piwie, sandacz po szczecińsku albo rolada ze szczupaka. A co ze śledziami? Cóż, te najczęściej zajadano wprost z beczki na ulicy…

Dawni mieszkańcy Pomorza Zachodniego słynęli też z gęsiny, stąd sporo w regionalnej kuchni receptur na gęś pieczoną, gęsi pasztet albo czerninę, rzecz jasna z gęsią krwią. Dzięki polowaniom na stoły szlachty i zamożniejszych mieszczan trafi ała dziczyzna. Ubożsi musieli zadowolić się, a i to tylko „od święta”, wieprzową kaszanką i leberką (wątrobianką). Na Pomorzu Zachodnim nie brakuje pysznego chleba, np. razowego z Koprzywna i Barwic. Świeżo wypieczony smakuje wspaniale na śniadanie z łyżką drahimskiego miodu, prawdziwej dumy Pojezierza Drawskiego. Okolica ta, oprócz pełnych ryb jezior, słynie z tradycji bartnictwa, a współcześnie – pszczelarstwa.

Pomorze Zachodnie zaskakuje oryginalnymi przetworami. Kołobrzeskie ogórki kiszone w uzdrowiskowej solance, kwaśna konfi tura z zielonych pomidorów i słodsza z owoców dzikiej róży przetrwały wojenną zawieruchę: przyrządzali je mieszkający tu do 1945 roku Niemcy, jak i przesiedleni na ich miejsce po ponownym ustaleniu granic Polacy.

Rok 1945 to data symboliczna dla kulinarnej historii tych okolic. Zastanawiacie się, dlaczego podróżując po regionie, odkrywacie w kartach dań lwowskie pierogi, litewskie kołduny albo kresową struclę makową? Przywieźli je ze sobą wysiedleni ze Wschodu Polacy, którzy trafi li właśnie tutaj, na „Ziemie Odzyskane”, jak lubiła je nazywać dawna władza. Bogactwo kuchni Kresów wrosło w kulinarną tradycję Pomorza Zachodniego, sprawiając, że kulinarne wycieczki po regionie są jeszcze ciekawsze.